14 maja 2021

System weryfikacji zestrzeleń w Luftwaffe

Nie ulega wątpliwości, że podczas II wojny światowej Luftwaffe miała najskuteczniejszych pilotów myśliwskich. Wielu z nich osiągnęło ponad 200 zestrzeleń, a najwięcej - aż 352 w 1 404 lotach bojowych - posiada Major Erich Hartmann. Czym było zwycięstwo powietrzne? Jak wyglądała weryfikacja tych sukcesów przez OKL? Dlaczego większość osiągnięć powietrznych jest zawyżona, ale nie oznacza to od razu świadczenia nieprawdy? O tym - i wielu innych aspektach systemu weryfikacji Luftwaffe - w dzisiejszym artykule.

Na początku od razu zaznaczę, że artykuł ten nie będzie skupiał się na powodach w wyniku których piloci Luftwaffe - a właściwie omawianej tutaj Jagdwaffe - osiągali tak wysokie wyniki, bo jest to temat na osobne opracowanie. Nadmienię tylko, że wbrew powszechnej opinii nie sprowadzało się to wyłącznie do tego, że liczby te nabijano ze słabszym oraz gorzej wyposażonym i wyszkolonym przeciwnikiem, czyli z sowieckimi WWS. Ponadto wiele osób powiela nieprawdę, jakoby niemieccy piloci nagminnie zawyżali swoje osiągnięcia, a ich liczby nie miały większego pokrycia w rzeczywistości. Oczywiście zarzuty te są kierowane prawie zawsze tylko do Niemców, a przecież można je przypisać każdej stronie tego konfliktu. Wbrew temu co można usłyszeć i przeczytać - system weryfikacji zestrzeleń i przyznawania zwycięstw powietrznych w Luftwaffe był bardzo podobny do tego w Royal Air Force (RAF) oraz United States Army Air Forces (USAAF) i sam w sobie uniemożliwiał generowanie zmyślonych, pomnożonych osiągnięć. 
Zacząć trzeba od tego, czym według Niemców było zwycięstwo powietrzne. Nie sprowadzało się ono bynajmniej do zniszczenie samolotu w locie lub w wyniku uderzenia o ziemię, a o wyeliminowanie go z toczonej bitwy. Wystarczyło więc, żeby wrogi samolot opuścił formację oraz schodził ku ziemi i wcale nie musiał się przy tym palić. W czasie walki piloci rzadko kiedy mieli możliwość zweryfikowania czy zestrzelony przez nich samolot uderzył w ziemię, wpadł do wody czy przymusowo lądował. Tak więc zestrzelenie nie było tożsame ze zniszczeniem, ale w warunkach wojny powietrznej nie miało to większego znaczenia, a pilot nie musiał tego weryfikować, gdyż od tego miał specjalne zespoły weryfikacyjne. Jako że często nie można było stwierdzić, co stało się z zestrzeloną jednostką powietrzną - dochodziło do nieprawdziwych interpretacji, oczywiście nie tylko po stronie niemieckiej. Trzeba jednak dodać, że liczenie oraz weryfikacja zwycięstw powietrznych miała na celu także wprowadzenie pewnej dyscypliny wśród pilotów, aby nie zgłaszali oni po np. kilkaset zwycięstw, bo od razu byłoby wiadome, że mijają się z prawdą i - jak to mówiono w Luftwaffe - "cierpią na ból gardła", na który jedynym lekarstwem był Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego. 
 
Major Erich Hartmann, czyli najskuteczniejszy pilot Jagdwaffe podczas II wojny światowej i równocześnie w historii. Przyjmuje się, że osiągnął 352 zestrzelenia w 1 404 lotach bojowych, ale w rzeczywistości nie wiadomo ile ich faktycznie było. Utrudniony dostęp do dokumentów komisji weryfikacyjnych Luftwaffe (albo ich brak) nie pomaga w powojennej weryfikacji tych zwycięstw, ale nawet ich posiadanie niekoniecznie musi dać jednoznaczną odpowiedź
Źródło: https://pl.pinterest.com/poisonedsylvia/erich-hartmann/
Oczywiście bardzo często meldunki pilotów nie zgadzały się z faktycznymi stratami przeciwnika, ale przeważnie były one zbliżone. Przypomnę więc, że zgłoszone zestrzelenie nie zawsze musiało być zniszczeniem, a zwycięstwo powietrzne niemające potwierdzenia nie zawsze można stawiać na równi z fałszowaniem. Ponadto w czasie wielu bitew powietrznych nierzadko ciężko było stwierdzić, czy dany samolot został zestrzelony w wyniku ostrzału innego, czy może artylerii przeciwlotniczej, tak jak w intensywnych bitwach pancernych czasami trudno było określić, który konkretnie czołg zniszczył daną maszynę przeciwnika. Takie nieścisłości się zdarzały i warto o nich pamiętać, a często nawet porównanie raportów obu walczących stron nie daje jednoznacznej odpowiedzi, gdyż mogą się całkowicie od siebie różnić. Podsumowując ten wątek można stwierdzić, że im większa intensywność oraz wielkość walki powietrznej - tym pojawiało się więcej nieprawdziwych oraz niemożliwych do zweryfikowania zestrzeleń, które wcale nie musiały być wymyślone. Ewentualne zawyżanie zestrzeleń miało jeszcze inne, bardziej prozaiczne przyczyny, a mianowicie rutynę tzw. asów czy raczej Experten (ekspertów) oraz ich chęć dążenia do osiągnięcia jak najlepszych wyników, mimowolne zawyżenia w czasie walk z przeważającym wrogiem oraz zwykłe kłamstwa. Takie przypadki zdarzały się zarówno w Luftwaffe, jak i RAF, USAAF czy WWS. W pewnym stopniu można je zweryfikować po bardzo odmiennych stratach podanych przez obie strony, ale jak już napisałem powyżej - nie zawsze można to uznać za nieomylne odniesienie. Dla przykładu: 14 maja 1940 r. - w czasie walk nad Francją, głównie nad Sedanem - Niemcy utracili bezpowrotnie 51 samolotów, tymczasem francuscy oraz angielscy piloci zameldowali odpowiednio o 69 i 60 zwycięstwach. Sumarycznie zawyżono je o prawie 253%. Z drugiej strony, raport dzienny OKW informował, że zestrzelono około 170 maszyn wroga, kiedy faktycznie było ich maksymalnie 103. Tak więc Niemcy swoje sukcesy zawyżyli o mniej więcej 60%. Dodam jeszcze tylko, że z tych 51 strat Luftwaffe 10 było wynikiem ostrzału artylerii przeciwlotniczej, zdarzeń losowych, wypadków, itp., a 2 zanotowano nad Norwegią. Znacznie większa rozbieżność miała miejsce podczas Operacji "Zitadelle". Biorąc pod uwagę sumaryczne straty Luftwaffe i WWS w okresie od 5 do 8 lipca 1943 r., to - według dostępnych dziś danych - Niemcy zawyżyli zestrzelenia o około 60-75%, a Sowieci aż o 1 500%. 

Największy chaos weryfikacyjny miał miejsce w czasie pierwszych dni Operacji "Barbarossa". Już 22 czerwca 1941 r. niemieccy piloci zgłosili aż 1 811 zniszczonych sowieckich samolotów, z czego 1 489 na ziemi i 322 w powietrzu. Liczba ta była tak absurdalna, że sam Reichsmarschall Hermann Göring kazał ją dokładnie zweryfikować. Po sprawdzeniu okazało się, że tego dnia WWS straciły... 200 maszyn więcej. Trzeba jednak zaznaczyć, że Niemcy zakwalifikowali do zniszczeń - a właściwie sowieckich strat - wszystkie samoloty (zarówno bojowe, jak i szkolne): zniszczone, zestrzelone, porzucone (z powodu nawet drobnego uszkodzenia), które znalazły się na terenie zajętym przez Wehrmacht i Waffen-SS, gdyż wówczas automatycznie musiały zostać wypisane ze stanów WWS. Tak więc podawane przez Sowietów co najmniej 1 200 samolotów zniszczonych przez Niemców można uznać za potwierdzenie danych Luftwaffe, gdyż jest to bardzo umowna liczba odzwierciedlająca skalę strat, a nie jej faktyczną ilość, szczególnie, że sowiecki sposób weryfikacji strat był mocno uznaniowy. Biorąc pod uwagę najnowsze badania historyczne (szczególnie tych, opartych na sowieckich archiwach) można przypuszczać, że straty WWS z 22 czerwca 1941 r. mogły sięgać nawet 2 000 maszyn, więc Niemcy mogli nawet nie doszacować swoich sukcesów! Z drugiej strony sowieccy piloci zgłosili tego dnia 243 zestrzelenia, czyli zawyżyli je o prawie 250%.
Na zdjęciu poniżej zniszczony na ziemi sowiecki MiG-3 podczas działań Luftwaffe z 22 czerwca 1941 r.
Źródło: TW Historia - 2011-03 (09)
Jak już wspomniałem system weryfikacji zestrzeleń w Luftwaffe nie różnił się za bardzo do tych z RAF i USAAF. Miał on jednak nad nimi dwie przewagi - centralizację oraz biurokrację. Przez cały okres wojny przechodził on pewne zmiany, które sprowadzały się głównie do wprowadzenia jeszcze bardziej rzetelnej weryfikacji meldunków, ale od 1939 r. do 1945 r. praktycznie wyglądał tak samo. Jednakże te dwie wyżej wspomniane cechy generowały pewien problem, mianowicie czym innym było zgłoszenie zestrzelenia, a czym innym jego zatwierdzenie przez Reichsluftfahrtministerium (RLM, Ministerstwo Lotnictwa Rzeszy) lub - od 1944 r. - Abschußkommission (Komisja Zestrzeleń). Wyglądało to tak, że po wykonaniu misji bojowej pilot meldował o wynikach jego działań w powietrzu. Te były przekazywane do centrali weryfikacyjnej - która przystępowała do ich jak najdokładniejszego sprawdzenia - oraz do sztabów Heeresgruppen i Flieger-Divisionen. Te wysyłały je do Oberkommando der Wehrmacht (OKW) i na ich podstawie tworzono komunikaty dzienne. Jako że komisje weryfikacyjne na potwierdzenie lub negację zestrzeleń danego pododdziału potrzebowały od kilkunastu dni do nawet kilkudziesięciu miesięcy, komunikaty podawane w prasie i te, krążące pomiędzy jednostkami - nie odzwierciedlały faktycznych sukcesów powietrznych danego pilota. Sami piloci także nie czekali na wyniki komisji, bo mogli ich nie dożyć. Proces ten trwał tak długo, gdyż każde zestrzelenie było sprawdzane oddzielnie i etapami. Tak więc w czasie, gdy pracownicy RLM lub Abschßukommission próbowali jak najlepiej zweryfikować otrzymane informacje - te żyły swoim życiem. Jeżeli więc po jakimś czasie przychodziła informacja, że Oberkommando der Luftwaffe (OKL) anulowało dane zwycięstwo lub zwycięstwa, to na tablicy wyników w jednostce dodawano stosowną adnotację, ale raczej nie korygowano liczb. Jeżeli więc ktoś chce poznać faktyczne osiągnięcia jakiegoś pilota Jagdwaffe, to powinien sięgnąć do raportów weryfikacyjnych RLM, gdyż są one najbardziej wiarygodne i mają charakter ostateczny. Niestety równocześnie są one w większości niedostępne, dlatego badania w tym temacie często są - albo muszą być - prowadzone z pewnymi domysłami i nierzadko nadinterpretacjami. 
 
Pomiędzy 10 maja 1940 r. a majem 1944 r. Major Hans-Ekkehard Bob zgłosił 60 powietrznych zwycięstw (głównie w ramach 9./III./Jagdgeschwader 54). Żadne z nich nie zostało zweryfikowane w czasie krótszym niż kilka tygodni, a niektóre weryfikacje trwały nawet dwa lata! Na zdjęciu z marca 1941 r. - jeszcze w stopniu Oberleutnant - pozuje przy swoim Messerschmitt Bf 109E (z 19. zwycięstwami) na lotnisku w Parndorf. Mimo że wszędzie podaje się, że Major Hans-Ekkehard Bob miał na koncie 60 zwycięstw, to Komisja Weryfikacyjna Luftwaffe zaliczyła mu "tylko" 52 - cztery anulowano z czasów Bitwy o Anglię, a kolejnych czterech nie zdążono sprawdzić, gdyż skończyła się wojna
Źródło: https://www.luftwaffe.cz/bobh.html
Przejdźmy do bardziej szczegółowego omówienia procesu weryfikacji zestrzeleń. Na samym początku meldunki sprawdzano wstępnie w danym pododdziale - w Staffel lub ewentualnie w Gruppe. Już na tym etapie odrzucano najbardziej niepewne, omyłkowe, niewiarygodne lub kłamliwe zwycięstwa, do których nawet nie wracano. Po przejściu tej selekcji meldunki trafiały do dowództwa Geschwader, skąd wysyłano je do RLM. Sztab danego Geschwader już raczej nie weryfikował ich wiarygodności, tylko zbierał raporty i dodatkową dokumentację, po czym przesyłał to wszystko szczebel wyżej, aż w końcu trafiały do RLM. Jednak dodatkowa analiza była jak najbardziej możliwa i stosowana, ale najczęściej w przypadku, gdy można było skonfrontować raporty danej Gruppe z raportami pododdziałów np. z Heer czy Waffen-SS, które były świadkami tych wydarzeń. Etap weryfikacji na szczeblu Gruppe i Geschwader niestety niósł za sobą wiele przekłamań, gdyż sztabowcy nie mieli czasu albo chęci do szczegółowego sprawdzania i konfrontacji z innymi pilotami-świadkami (tudzież z ich dowódcami), gdyż ci przeważnie potwierdzali te najbardziej wiarygodne zestrzelenia w ramach koleżeńskiej lojalności. Zresztą sam Reichsmarschall Hermann Göring miał o to pretensję, gdyż uważał, że dowódcy Geschwadern często nie zwracali uwagi na wiarygodność swoich podwładnych. Jednak w wielu przypadkach nie można zarzucić dowództwom Gruppen i Geschwadern, że olewały sprawę. Dochodziło bowiem do sytuacji, iż aby potwierdzić lub zanegować dane zwycięstwo powietrzne nad jakimś bezludnym czy zalesionym terenem, wysyłano tam samolot łącznikowy lub proszono o pomoc pododdziały rozpoznawcze. Metody te stosowano zazwyczaj na najbardziej spokojnych odcinkach frontu w Afryce Północnej i w ZSRS w latach 1941-1943. Kolejną metodą weryfikacji byli naoczni świadkowie - im więcej, tym większa była szansa na zaakceptowanie zwycięstwa powietrznego. Oczywiście byli nimi także inni piloci biorących udział w tej samej akcji (np. skrzydłowi z Rotte), a jak już wspomniałem - ci przeważnie potwierdzali wyczyny swoich współtowarzyszy. Przy bardzo dużych bitwach powietrznych często jednym sposobem na weryfikację zestrzelenia była właśnie relacja kolegi z Rotte czy Kette. Tak więc system ten był niezbyt wiarygodny, szczególnie jeżeli nie dało się komuś udowodnić, że kłamie. Na szczęście jednak komisja weryfikacyjna robiła co mogła, aby jak najdokładniej zbadać każdy przypadek i w wielu sytuacjach poddawała w wątpliwość relacje pilotów. Dla przykładu: po bitwie powietrznej z 11 stycznia 1944 r. Jagdgeschwader 1 zgłosił 22 zestrzelenia z których - po badaniach - Abschußkommission odrzuciła aż 9, gdyż te nie miały odzwierciedlenia w faktach, mimo że wszystkie były potwierdzone przez innych pilotów-świadków.
 
W magazynie "Der Adler" z 30 września 1941 r. poinformowano, że Oberleutnant Karl-Heinz Schnell (na zdjęciu) z 8./III./Jagdgeschwader 51 otrzymał Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego za 40 zwycięstw w powietrzu, ale w numerze z 1 listopada 1941 r. skorygowano tę liczbę do 29. Oznacza to, że nawet w czasie wojny - i to w niemieckiej prasie - brano pod uwagę korekty komisji weryfikacyjnych lub zwyczajne pomyłki
Źródło: https://www.pinterest.pt/pin/443886107008963382
Meldunki, które trafiły do komisji weryfikacyjnych przechodziły skrupulatne badania. W przypadku braku wystarczających danych czy dowodów, wykorzystywano punkty terenowe Luftnachrichten-Dienst (Powietrzna Służba Łącznościowa), których zadaniem była obserwacja nieba i meldowanie o wszelkich działaniach, w tym o strąceniach samolotów. W ramach Luftnachrichten-Dienst działały także jednostki nasłuchu, naprowadzania i radarowe, które dodatkowo mogły potwierdzić lub nie, czy dane zestrzelenie miało miejsce. Jeżeli taki posterunek był połączony z bazą Jagdwaffe, wysyłał jeden meldunek tam, a jeden do sztabu OKL. Jeżeli nie - trafiał on tylko do OKL, gdzie porównywano go ze zgłoszeniami pilotów. W razie jakichś niejasności do pilota kierowano pismo, aby potwierdził swoją wersję i podał namiary na miejsce upadku zestrzelonego samolotu, jeżeli o takowy chodziło. Taki sam proces - z pominięciem OKL - mogły wykonać połączone z Luftnachrichten-Dienst bazy Jagdwaffe. Oczywiście pilot rzadko kiedy wiedział, gdzie ewentualnie mógł spaść zestrzelony przez niego samolot, dlatego trzeba było to sprawdzać inaczej, co znacznie wydłużało czas weryfikacji, a czasami nawet nie było możliwe, bo na obszarze tym trwały walki, albo był on już zajęty przez przeciwnika. Dotyczyło to także m.in. starć nad morzami i oceanami oraz mocno zalesionymi obszarami, gdzie nie było punktów odniesień. W takim przypadku zazwyczaj zaliczono zwycięstwo jako prawdopodobne, które być może da się kiedyś zweryfikować. W pododdziale było ono normalnie uznawane, w RLM - nie. 
Gdy zwycięstwo powietrzne udało się w końcu oficjalnie potwierdzić lub odrzucić, komisja wysyłała do jednostki pismo. W przypadku pozytywnej decyzji było tam zawarte imię, nazwisko i stopień pilota, nr jego kolejnego zestrzelenia oraz nr kolejnego zwycięstwa danego pododdziału, a także miejsce i czas zestrzelenia oraz typ ofiary. Kopia tego dokumentu trafiała do archiwum sztabu danej jednostki, skąd można było sobie go sprawdzić praktycznie w dowolnym momencie.
Komisje weryfikacyjne nierzadko spotykały się z nie do końca precyzyjnymi interpretacjami ostrzału. W czasie najbardziej intensywnych walk pomoc Luftnachrichten-Dienst była praktycznie żadna, więc trzeba było bazować na relacjach innych pilotów, którzy przecież nie stali w powietrzu, tylko także walczyli lub pilnowali szyku. Zarówno prowadzący, jak i jego skrzydłowy (mimo że często nazywano ich "licznikami ekspertów") nie mogli odłączać się od Rotte, Kette czy Schwarm, aby sprawdzić, czy dymiący samolot wroga faktycznie został trafiony i uderzy w ziemię, czy wyląduje awaryjnie i za 2 dni zestrzeli jakiegoś Niemca. 

Fotokaemy - czyli kamery montowane na samolotowych karabinach maszynowych - nie były wcale świetnym sposobem na weryfikację meldowanych zestrzeleń. Dla przykładu amerykańscy piloci z USMCA oraz USAAF - którym tak chętnie w literaturze nie zarzuca się zawyżeń zwycięstw w powietrzu - w czasie walk nad wyspami południowo-zachodniego Oceanu Spokojnego na przełomie 1943 i 1944 r. podali około 900 powietrznych zwycięstw. Faktyczne straty Japończyków wynosiły wówczas mniej więcej 400 samolotów, więc Amerykanie zawyżyli je o 225%, mimo że każde zostało - teoretycznie - zarejestrowane przez fotokaem i zbadane przez wyznaczonych oficerów
Źródło: https://www.reddit.com/r/HistoryPorn/comments/2x5c7b/wwii_german_fw190_in_combat_photograph_taken_by_a/
Kolejnym sposobem na weryfikację zestrzeleń były kamery montowane na samolotowych karabinach maszynowych. W Jagdwaffe zostały one wprowadzone jesienią 1940 r., ale na początku mocowano je tylko w maszynach najlepszych pilotów, aby filmy można było później wykorzystać do szkolenia. Przydatność tego systemu jest dyskusyjna, gdyż wiele nagrań okazywało się bezwartościowych, albo wymagało jeszcze dodatkowych potwierdzeń. Po zestrzeleniu pilot nie mógł przecież ruszyć za samolotem przeciwnika, aby nagrać jego uderzenie o ziemię czy upadek do wody, więc kamera przydawała się, gdy następowała prawie natychmiastowa eksplozja lub skok ze spadochronu.
Przejdźmy teraz do zwycięstw grupowych. W przypadku Luftwaffe zestrzelenie samolotu przez kilku pilotów kończyło się przypisaniem go jednemu z nich - przeważnie temu, który skutecznie ostrzelał go jako pierwszy. Jeżeli jednak piloci nie mogli dojść do porozumienia, kto to był - takie zwycięstwo powietrzne przyznawano całemu pododdziałowi, bez konkretnego nazwiska. Zdarzały się wyjątki, ale tylko w najbardziej oczywistych przypadkach. Mianowicie, jeśli dany samolot zestrzelił np. pilot oraz artyleria przeciwlotnicza - i obie strony uznały to za swoje zestrzelenie - przypisywano im - z odpowiednią adnotacją komisji weryfikacyjnej - po jednym zwycięstwie. Trzeba jednak dodać, że jeżeli zwycięstwo grupowe przypisywał sobie dowódca lub Expert - to raczej szło na jego konto. Było to jednak zależne od podejścia oraz charakteru samej osoby. Często oddawano je całemu pododdziałowi, albo młodszym pilotom, aby podnieść ich morale. Jednak jeżeli dowódca brał udział w starciu oraz pierwszy trafił samolot wroga, to miał prawo przypisać sobie zestrzelenie. Nie traktowano tego jako nadużycie, chyba że takie postępowanie było równoznaczne z wymuszeniem lub korzystaniem ze swojego stanowiska.
Warto dodać jak przypisywanie zwycięstw grupowych wyglądało w siłach powietrznych innych krajów. W RAF początkowo samolot zestrzelony przez więcej niż jednego pilota zaliczano każdemu jako 0,5. Później uległo to zmianie i pojawiły się mniejsze ułamki wprowadzające dodatkowy chaos. W USAAF było identycznie, gdyż skopiowano system od Brytyjczyków, z tą różnicą, że nie stosowano raczej ułamków mniejszych niż 0,25. W WWS pomiędzy 1936 a 1943 r. każdy pilot dostawał po tzw. zwycięstwie grupowym, które sumowano osobno niż indywidualne. Od 1943 r. zaczęto odchodzić od tego systemu i starano się przypisywać konkretne zwycięstwo do jednego pilota.
 
Jednym z pilotów, który oddawał strącenia grupowe młodym i nowym pilotom, był Major Gerhard Barkhorn, który pomiędzy 2 lipca 1941 r. a 5 stycznia 1945 r. - w ramach Jagdgeschwader 52 - zgłosił aż 301 zwycięstw powietrznych, co czyni go drugim najskuteczniejszym pilotem myśliwskim w Jagdwaffe i historii
Źródło: https://military.wikia.org/wiki/Gerhard_Barkhorn
Weryfikacja zwycięstw miała także powiązanie z przyznawaniem odznaczeń dla najlepszych Experten. Te jednak były nadawane praktycznie zaraz po zameldowaniu o sukcesie, a nie po analizach komisji. Jeżeli pilot-ekspert osiągnął swoje np. 50. zwycięstwo w powietrzu i w związku z tym po kilku dniach otrzymał Krzyż Rycerski Krzyża Żelaznego, to nawet jeśli w końcu okazałoby się, że do zestrzelenia nie doszło - nikt mu odznaczenia nie zabierał, bo - o ile dalej żył - w międzyczasie i tak przekroczyłby tę liczbę. Trzeba także dodać, że każdy meldunek o powietrznym zwycięstwie był weryfikowany tak samo, niezależnie od tego, czy zgłosił go Expert mający na koncie 100 zestrzeleń, czy młody pilot, dla którego były to pierwsze ofiary. Najbardziej skrajnym przykładem działań komisji weryfikacyjnych Luftwaffe jest Oberstleutnant Johannes Wiese z Jagdgeschwader 52, który zgłosił 208 zestrzeleń, ale komisja odrzuciła mu aż 75. Jest to tylko jeden przykład z wielu. 
Odrzucanie zgłoszonych zwycięstw wynikało głównie z niejasnych okoliczności zestrzelenia wrogiego samolotu, w wyniku których nie można było ustalić, co się z nim ostatecznie stało, braku wiarygodnych relacji świadków lub braku świadków w ogóle. Ten ostatni przypadek - zdarzający się bardzo rzadko - nie był równoznaczny z tym, że zgłaszający kłamał, więc po 1940 r. wprowadzono osobną klasyfikację zestrzeleń bez świadków, które nie wliczały się do osiągnięć pilota. Podobnie jak każde inne zgłoszenie, także to przechodziło identyczne procedury weryfikacyjne, a gdy nie udało się go potwierdzić - trafiało do tej oddzielnej kategorii. 
Przejdźmy teraz do zwycięstw prawdopodobnych, które w Luftwaffe traktowano jako stwierdzenie faktu. Co prawda pilot zgłaszał zestrzelenie, ale nie był go pewny. Jego wątpliwości musiała rozwiać komisja, która po analizach i rozmowach z ewentualnymi świadkami decydowała czy doszło do zestrzelenia czy nie. Jeżeli doszło - pilot miał szczęście i otrzymywał oficjalne zwycięstwo, jeżeli nie doszło - definiowano je jako prawdopodobne, niewliczające się do oficjalnych statystyk, a jeśli okazało się po drodze nieprawdopodobne - umierało śmiercią naturalną. Zwycięstwa prawdopodobne nie były rzadkością, ale traktowano je jako drugiej kategorii i nie miały żadnego znaczenia w karierze niemieckich pilotów. Osobną kategorią były tzw. wirksam beschoßen, czyli "skutecznie ostrzelane". W Luftwaffe stosowano system zgłoszeń uszkodzeń wrogich samolotów, ale ograniczało się to tylko do obiegu sztabowego na poziomie Geschwader, Flieger-Division lub Flieger-Korps, a i to nie zawsze. Takie zgłoszenia nie były weryfikowane, ani tym bardziej zaliczane na konta pilotów. Czasami nawet nie podawano nazwiska pilota, który zameldował uszkodzenie.
 
Wbrew temu, co można przeczytać w historiografii, lista odrzuceń zgłoszonych zwycięstw przez Komisję Weryfikacyjną Luftwaffe była często bardzo duża. Do powyższego przykładu Oberstleutnanta Johannesa Wiese można dodać także następujących pilotów: Oberleutnant Walter Schuck (na zdjęciu) - 206 potwierdzonych i 30 odrzuconych, Major Hans Hahn - 108 potwierdzonych i 36 odrzuconych, Oberleutnant Walter Wolfrum - 137 potwierdzonych i 40 odrzuconych oraz Leutnant Peter Düttmann - 152 potwierdzone i 42 odrzucone
Źródło: http://www.jagdgeschwader5und7.de/oblt-walter-schuck/
Osobną kwestią - powielaną do dziś - jest udział niemieckiej propagandy w rzekomym zawyżaniu zwycięstw pilotów Jagdwaffe. Jest to nieprawda, gdyż Reichsministerium für Volksaufklärung und Propaganda bazowało na danych otrzymanych od wojska (w tym wypadku od OKL, OKW i czasami od OKH), a dokumenty dotyczące starć powietrznych miały zupełnie inny obieg służbowy. Do wiadomości publicznej podawano informacje (po odpowiednim ich ocenzurowaniu) otrzymane bezpośrednio od wydziałów informacyjnych Luftwaffe, Heer lub ogólnie od Wehrmachtu. Tak więc jeżeli w biurach dr. Josepha Goebbelsa podwyższano by osiągnięcia pilotów - publikacje wojskowe oraz cywilne miały by rozbieżne dane, a w rzeczywistości tak nie jest (chyba, że doszło do jakiejś pomyłki, którą starano się korygować, o czym było powyżej). Wszelkie niewielkie odstępstwa wynikają albo z dziennikarskiej rzetelności, albo z koncentracji różnych wydziałów informacyjnych na innych kwestiach. Dziś wielu osobom trudno zrozumieć, że niemiecka propaganda nie zajmowała się zawyżaniem osiągnięć swoich pilotów, tylko po postu podawała je do publicznej wiadomości. Żołnierze na pierwszej linii i tak przeważnie zgłaszali zbyt wysokie straty przeciwnika, więc ich kolejne powiększenie nie było potrzebne. Dotyczy to każdej strony konfliktu, nie tylko Niemców. Jeżeli podsumujemy najnowsze badania, to okazuje się, że stopień zawyżenia sukcesów Jagdwaffe w starciach z Aliantami Zachodnimi wynosi od 15 do 20%, a z Sowietami - koło 25%. Są to rozbieżności znacznie niższe niż WWS oraz RAF. Jednak do dziś to właśnie Niemców posądza się o kłamstwa i nierzetelność w tej kwestii, a po faktycznym przestudiowaniu tego tematu okazuje się, że rzeczywistość jest zupełnie inna. 

Także najsłynniejsi Experten byli "ofiarami" Komisji Weryfikacyjnej Luftwaffe. Major Walter Nowotny, który zakończył wojnę z 258. zwycięstwami w powietrzu został "pozbawiony" aż 22 kolejnych, gdyż nie dało się ich potwierdzić
Źródło: https://military.wikia.org/wiki/Walter_Nowotny
Podsumowując można stwierdzić, że system weryfikacji zestrzeleń w Luftwaffe był o tyle dobry, że wyróżniała go centralizacja oraz biurokracja. Dzięki tym dwóm cechom nie tylko łatwiej i dokładniej można było sprawdzać meldunki pilotów, ale także stawał się on bardziej wiarygodny. Nie oznacza to jednak, że był pozbawiony wad i nieomylny, ale nie można zarzucić mu wyjątkowej nierzetelności. Cała ta droga - od meldunku do oficjalnej weryfikacji przez komisję - była czasochłonna i żmudna. Można pokusić się o stwierdzenie, że najlepiej wyglądała ona na papierze, bo w praktyce nie było możliwości sprawdzenia wszystkiego w jednoznaczny sposób, który byłby pozbawiony jakichkolwiek wątpliwości. Szczególnie mówię tu o przypadkach z najbardziej intensywnych i największych starć, gdzie siłą rzeczy przypisywano nieprawdziwe zestrzelenia, gdyż np. istniały potwierdzenia świadków lub nie można było ich obiektywnie odrzucić. Dotyczyło to także walk nad zalesionymi obszarami bezludnymi, zbiornikami wodnymi czy pustyniami. Brak punktów orientacyjnych uniemożliwiał podanie miejsca zestrzelenia i upadku samolotu, o ile ten faktycznie znalazł się na ziemi. Co więcej trzeba pamiętać, że świadkowie z ziemi (np. z Luftnachichten-Dienst) także nie byli nieomylni, a nagrania z samolotowych kamer często nie dawały konkretnej odpowiedzi. Warto więc pamiętać, że brak oficjalnej weryfikacji pozytywnej nie był równoznaczny z nieprawdą, a wiele przypadków jest nierozwiązanych do dziś. Oczywiście zdarzało się, że niemieccy piloci podawali fikcyjne zestrzelenia, które żyły własnym życiem w stosunku do tego, co później ustaliła komisja, ale takie przypadki zdarzały się także wśród Anglików, Amerykanów czy Sowietów. Faktem jest, że to właśnie Niemcy osiągali najbardziej imponujące liczby, dlatego to właśnie im najczęściej zarzuca się nieprawdę. Nie oznacza to jednak, że w szeregach Jagdwaffe nie było osób, które bardziej od rzetelności, koleżeńskiej lojalności czy prawdy, cenili sobie sławę oraz karierę, a te szybko można było osiągnąć zawyżając liczbę zestrzeleń. Jeżeli do zawyżeń dochodziło w przypadku błędnej interpretacji lub chociażby zwykłej pomyłki - można je w pewnym stopniu wybaczyć. Jeżeli jednak zdarzało się to często oraz celowo, to powody zapewne były inne i w takich przypadkach powinna zapalić się czerwona lampka. Wówczas należy oceniać je z jak najbardziej zasłużonym krytycyzmem. Mówię tutaj przede wszystkim o pilotach, których faktyczne, potwierdzone przez komisję osiągnięcia są ponad 50% niższe, niż ich zgłoszenia. Z drugiej strony - jak już kilkukrotnie wspomniałem - nie można traktować każdego anulowanego zwycięstwa jako kłamstwa. Najczęściej dużą liczbę zestrzeleń można było uzyskać podczas zmasowanych działań ofensywnych, kiedy trudno było zweryfikować czy faktycznie miały one miejsce. Takie akcje były prawdziwym polem do popisu kreatywności, jeżeli ktoś oczywiście tego chciał. Często do zaliczenia danego zestrzelenia musiały wówczas wystarczyć świadectwa kolegów z pododdziału. Zazwyczaj jednak sprowadzało się to tylko do "drobnych korekt" stanu konta danego eksperta, bo np. komisja pozbawiła go pewnego jego zdaniem zwycięstwa, którego nie dało się zweryfikować. Jednak w większości eksperci Jagdwaffe nie musieli kłamać, bo przeważnie byli wystarczająco skuteczni, aby nabijać sobie autentyczne statystyki. Inaczej sprawa wyglądała przy młodych, niedoświadczonych pilotach, którzy tym sposobem chcieli się sztucznie wybić. Niestety w kłamliwym zawyżaniu zwycięstw powietrznych najsłabszym czynnikiem był człowiek, zarówno ten zgłaszający, jak i ci potwierdzający tę nieprawdę lub niewidzący w takich działaniach niczego złego. 

Sporo kontrowersji wzbudza liczba zestrzeleń w czasie Bitwy o Anglię, gdzie zarzuca się Niemcom ich wysokie zawyżenia. W rzeczywistości współczynnik zawyżeń po stronie Niemców i Anglików był praktycznie taki sam, a rzekome znaczne zawyżanie go przez Luftwaffe jest wynikiem niepoprawnej interpretacji danych. Po stronie angielskiej wzięto bowiem 2 475 samolotów zgłoszonych jako zestrzelone i podzielono na 1 733 - przyjęte rzeczywiste straty Luftwaffe, co daje współczynnik zawyżenia na poziomie około 1,43. Jednak faktyczna liczba zwycięstw powietrznych Anglików, to nie więcej niż 1 200, co odzwierciedla straty Niemców poniesione w wyniku działania myśliwców nieprzyjaciela. Jednak aby być jeszcze bardziej dokładnym, to te 1 200 zestrzelonych samolotów Luftwaffe trzeba by zestawić z liczbą 3 200, czyli pewne zwycięstwa powiększone o połowę zgłoszeń prawdopodobnych, które Anglicy bezceremonialnie przyjmowali jako faktyczne. W związku z tym otrzymujemy 2,6-krotny współczynnik zawyżenia po stronie Anglików. Trzeba przy tym dodać i podkreślić, że te 2 475 zgłoszeń to liczba, która powstała już po zweryfikowaniu tych pierwotnych, których na pewno było znacznie więcej (pewnie około 3 000, z których odrzucono te nieprawdopodobne lub nieweryfikowalne). Po drugiej stronie zestawiono 3 058 zgłoszonych przez Niemców zestrzelonych samolotów do 915 - faktyczne straty Anglików - co daje współczynnik zawyżenia na poziomie 3,3. Jednak nikt nie podaje, że ta liczba 3 058 obejmuje także niezweryfikowane samoloty strącone przez pododdziały FlaK oraz bombowce i myśliwce zniszczone na ziemi, a liczba 915 mówi wyłącznie o stratach w jednostkach liniowych. Ogólnie podczas całej Bitwy o Anglię piloci Jagdwaffe zameldowali o około 1 400 strąceniach, a kolejne 550 (liczba niezweryfikowana) przypadło na konto załóg Zerstörer-Geschwadern. W starciach tych Anglicy stracili co najmniej 650 myśliwców, około 65 z 251 bombowców i co najmniej 20 maszyn Costal Command. Daje to także współczynnik zawyżenia na poziomie 2,6, ale znów trzeba podkreślić, że dane niemieckie są brane z meldunków pilotów, a nie z oficjalnych weryfikacji OKL, więc z całą pewnością można stwierdzić, że niemiecki współczynnik był niższy. 
 Na zdjęciu myśliwce Messerschmitt Bf 109E z I./Jagdgeschwader 3 podczas przygotowania do wylotu przeciwko Anglikom w okresie wrzesień-październik 1940 r.
Źródło: Michulec R., Messerschmitt Me 109 cz. 5, AJ-Press, Gdańsk 1998

1 komentarz:

  1. Jak miałem 9 lat, przeczytałem książkę T.Schiele "Spitfire". Od tego czasu zastanawiałem się jak to jest z uznawaniem zestrzeleń. Dzięki za kolejne wyczerpujące potraktowanie tematu :)

    OdpowiedzUsuń