19 marca 2021

Czarna niedziela 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1

28 lutego 1943 r. zapisał się w historii 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 jako "czarna niedziela". Pododdział ten - kompletnie nieprzygotowany do walki przeciwpancernej - został zaatakowany przez dwa T-34, które w godzinę dosłownie rozjechały kilkunastu niemieckich żołnierzy obsadzających linię obrony na wschód od Charkowa. Świadkiem tych wydarzeń był SS-Sturmann Herbert Maeger służący w plutonie zaopatrzenia.

28 lutego 1943 r. ranek był słoneczny, a na zewnątrz panował lekki przymrozek. Po całonocnym marszu 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 (dowódca: SS-Untersturmführer Müller zastępujący rannego SS-Obersturmführera Heinricha Anderlika) zajęła nowe pozycje na południe od miasta Lubotyn - na jednym ze stoków wznoszących się nad jarem, w którym obecnie znajdował się zamarznięty i zasypany śniegiem strumyk. 
Niestety dla żołnierzy nie było czasu na odpoczynek, gdyż trzeba było przygotować linię okopów w twardej jak beton ziemi. Podobnie jak w poprzednich miejscach 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 nie miała na flankach żadnego połączenia z sąsiednimi kompaniami, co było częstym zabiegiem stosowanym w SS-Panzergrenadier-Division "Leibstandarte Adolf Hitler". Jak podkreślał SS-Sturmann Herbert Maeger: "[...] przyczyniało się do tego, że ponosiliśmy niepotrzebne straty". Około 2 km za główną linią obrony - w niewielkiej wiosce - stacjonował kompanijny Versorgungs-Zug (pluton zaopatrzenia), którym dowodził SS-Unterscharführer Danninger. To właśnie w tym pododdziale służył SS-Sturmann Herbert Maeger, który pełnił tam funkcję kierowcy. Jego zadania obejmowały wówczas m.in. zawożenie żołnierzy wraz z bronią, wyposażeniem oraz jedzeniem na stanowiska bojowe, dostarczanie im ciepłego pożywienia czy amunicji, a także zabieranie rannych i zabitych z pola walki. 
 
Grenadierzy pancerni z SS-Panzergrenadier-Division "Leibstandarte SS Adolf Hitler" podczas działań w rejonie Charkowa w lutym/marcu 1943 r.
Źródło: Herbert W., The 1st SS Panzer Division. A Documentation in Words and Pictures, Schiffler Publishing Ltd., West Chester 1989
Tego feralnego dnia SS-Sturmann Herbert Maeger miał zawieźć na linię obrony ciepłą kartoflankę. W związku z tym, że droga prowadziła przez doskonale widoczny dla wroga obszar - zamiast standardowej ciężarówki Mercedes-Benz, tym razem miał on skorzystać z szybszego, mniejszego i niższego VW typ 166 Schwimmwagen. Zgodnie z rozkazem dowódcy plutonu w drodze miał mu towarzyszyć najmłodszy żołnierz w pododdziale, który służył wcześniej w Luftwaffe. Koledzy nazywali go Bobbel. 
Po godz. 12:00 obaj Niemcy ruszyli w kierunku linii obrony 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1. "Wszystko wskazywało na to, że będzie to spokojna przejażdżka" - wspomina SS-Sturmann Maeger, siedzący tym razem na miejscu pasażera. Po kilku minutach jazdy Schwimmwagen zaczął wjeżdżać już na obsadzane przez kompanię wzgórze, kiedy nagle od strony jego szczytu padło kilka głośnych strzałów z armat. Bobbel natychmiast zatrzymał samochód tuż przy niewielkiej zaspie śnieżniej i wraz z Maegerem szybko usypali szpadlami wał, zasłaniając siebie oraz pojazd. Zgodnie z regulaminem Bobbel pozostał przy Schwimmwagenie, a Maeger poczołgał się skrajem zbocza w celu rozpoznania sytuacji po drugiej stronie wzgórza. "To, co ujrzałem, ścięło mi krew w żyłach" - wspomina. 
Okazało się, że dwa T-34 nacierały z pełną prędkością na pozycje 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1. Jako że twardej ziemi nie dało się wygrzebać konkretnych stanowisk - na szerokości około 150 metrów poszczególne grupy zajmowały tylko prowizoryczne umocnienia, kompletnie niechroniące przed czołgami. Tymczasem T-34 rozpoczęły także ostrzał z armat oraz karabinów maszynowych, ale na szczęście dla Niemców - bardzo niecelny. Równocześnie Bobbel - który podbiegł do obserwującego kolegi - dostał rozkaz sprowadzenia pomocy. Jak wspomina SS-Sturmann Maeger: "Pozostałem na miejscu jako bezsilny świadek przerażających scen, które rozgrywały się tuż przede mną. Stalowe kolosy rozdzieliły się, zmierzając na prawe i lewe skrzydło, by następnie z całym okrucieństwem oraz precyzją dokończyć dzieła zniszczenia. Nie oddając już ani jednego strzału, rozjechały prowizorycznie ulokowane stanowiska karabinów maszynowych, skręciły, wrzuciły bieg wsteczny i tak długo obracały się nad każdym zagłębieniem i żołnierzem, aż ich gąsienice nie starły wszystkiego na miazgę".
 
VW typ 166 Schwimmwagen z 1./SS-Aufklärungs-Abteilung "Leibstandarte SS Adolf Hitler" (dowódca: SS-Hauptsturmführer Gerhard Bremer) - to właśnie takim pojazdem 28 lutego 1943 r. jechali Bobbel i SS-Sturmann Maeger. Zdjęcie poniżej wykonano prawdopodobnie 21 lutego 1943 r. w miejscowości Krutojarowka
Źródło: Trojca W., Trojca G., SS-Panzerkorps in the battle for Kharkov 01-03.1943, Model Hobby, Katowice 2013
Żaden z żołnierzy 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 nie podejmował próby ucieczki, gdyż szybko byłby skoszony ogniem czołgowych karabinów maszynowych. Część grenadierów pancernych stanęła do nierównej walki z T-34, ale przy pomocy broni palnej nie mogli zrobić zbyt wiele. Jedynym wyjściem było jak najdłuższe pozostanie w martwym punkcie szczeliny obserwacyjnej celowniczego karabinu maszynowego i kierowcy, a następnie wykonanie uskoku przed czołgiem i ułożenie się jak najbliżej gąsienicy. Kilku Niemcom udało się tak uratować życie. 
Dlaczego żaden z żołnierzy nie użył przeciwpancernych ładunków kumulacyjnych o magnetycznym zaczepie, czyli Hafthohlladung? Powód jest dość prozaiczny: "Kompania nie dysponowała tego typu bronią, a zresztą wątpliwe, czy ktoś mógłby się nią posłużyć. Trzeba by było wskoczyć na rozpędzony czołg, a przecież Rosjanie zdawali sobie sprawę z takiego niebezpieczeństwa, więc starali się go uniknąć poprzez wykonywanie gwałtownych skrętów" - wyjaśnia SS-Sturmann Herbert Maeger. Sowieci jednak także sporo ryzykowali, gdyż przeprowadzili chyba mało przemyślany atak i to bez wsparcia piechoty. Nie mieli przecież pewności, że Niemcy nie dysponują bronią przeciwpancerną, ale tym razem szczęście się do nich uśmiechnęło. 
 
Zniszczone T-34 pod Charkowem zimą 1943 r. nie były rzadkim widokiem, ale Niemcom też się wówczas dostało
Źródło: https://albumwar2.com/soviet-medium-tank-t-34-produced-in-1941-destroyed-in-a-snowy-field/
Koniec tej akcji był równie zaskakujący, jak jej początek. Jak wspomina SS-Sturmann Herbert Maeger: "Po mojej lewej stronie na szczycie wzgórza pojawiły się dwie niewysokie sylwetki łowców czołgów. W tym samym momencie T-34 rzuciły się do ucieczki. Zdołały przejechać najwyżej 150 m, a zaraz potem huknęły armaty obu naszych łowców czołgów i natychmiast jeden T-34 stanął w płomieniach. Drugi próbował kluczyć, osłonięty wzbijającymi się w górę tumanami śniegu. Jeden z łowców strzelił ponownie i na tylnym pancerzu T-34 pojawił się ogień. Klapa zamykająca wieżyczkę odskoczyła i ktoś z załogi próbował wydostać się na zewnątrz. Płomienie ogarnęły już cały pancerz, ogień zajął go błyskawicznie i unieruchomił w otworze wieżyczki. Człowiek ten zmienił się natychmiast w płonącą pochodnię. Wydał jeszcze przeraźliwy krzyk i zaraz potem padł. Po wszystkim, co się tutaj wydarzyło, ten finał nie wydawał mi się wcale dramatyczny". 
Zaraz po wyeliminowaniu sowieckich czołgów SS-Sturmann Herbert Maeger pobiegł na stanowisko swojej kompanii wraz z jeszcze kilkoma żołnierzami z Versorgungs-Zug. Ci, którym udało się przeżyć, byli skrajnie wyczerpani. Wśród nich był także tymczasowy dowódca 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 - SS-Untersturmführer Müller. Po podliczeniu stanu okazało się, że w ciągu niespełna godziny zginęło 16 z 72 ludzi. Pozostali - pod osłoną łowców czołgów - zebrali się do odbudowy stanowisk. Później okazało się, że pojazdy te sprowadził Bobbel, który natrafił na nie tuż przed wsią, w której stacjonował Versorgungs-Zug. Można przypuszczać, że były to Panzerjäger Marder III Ausf. H z SS-Panzerjäger-Abteilung Leibstandarte SS Adolf Hitler, który początkowo na stanie posiadał 27 tego typu pojazdów. Nie były to może najniższe wozy, ale SS-Sturmann Herbert Maeger wspominał o "Panzerjäger", a nie "Sturmgeschützen", więc trzeba założyć, że chodziło o nie.
 
Panzerjäger Marder III Ausf. H nr '27' z SS-Panzerjäger-Abteilung Leibstandarte SS Adolf Hitler podczas działań w rejonie Charkowa w lutym 1943 r. To prawdopodobnie właśnie dwa tego typu pojazdy pomogły 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 w czasie starcia z 28 lutego 1943 r.
Źródło: Trojca W., Trojca G., SS-Panzerkorps in the battle for Kharkov 01-03.1943, Model Hobby, Katowice 2013
Po tych tragicznych wydarzeniach 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 brała udział w walkach na wschód od Charkowa i w samym mieście. Pod koniec marca 1943 r. kompania miała na stanie zaledwie 22 ludzi, przez co odesłano ją na tyły - w rejon Olszan - i uzupełniono odwodami, których część stanowili byli już żołnierze Luftwaffe. Odpoczynek i regeneracja nie trwała jednak zbyt długo, bo szykowała się kolejna ofensywa, tym razem pod Kurskiem i Biełgorodem, gdzie 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 z nowym dowódcą - SS-Obersturmführerem Breuerem - znów miała znaleźć się na pierwszej linii. 
 
Bohater dzisiejszego artykułu - SS-Sturmann Herbert Maeger w zdobycznym sowieckim mundurze, jako MG-Richtschütze. Zdjęcie wykonano w marcu 1942 r. na głównej linii frontu (Hauptkampflinie, HKL) w dolinie rzeki Sambek, na wschód od miasta Taganrog. W tym czasie 9.(MG)/III./SS-Panzergrenadier-Regiment 1 była jeszcze 14.(MG)/III./SS-Infanterie-Regiment 1
Źródło: Maeger H., Verlorene Ehre, Verratene Treue, Rosenheimer Verlaghaus GmbH & Co. KG., Rosenheim 2002

2 komentarze:

  1. Jakie są dalsze głównego bohatera tego opowiadania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to przeżył II wojnę światową i po kilku miesiącach w sowieckich obozach jenieckich na terenie Niemiec - został zwolniony, po czym osiedlił się na stałe w Niemczech (wcześniej mieszkał w Belgii).

      Usuń